I GEMnO Rudawska Wyrypa – cz.2
Już tak w życiu bywa, że wszystko, co piękne szybko się kończy. Równowaga musi być zachowana: po dobrym następuje złe, po zimnym przychodzi ciepłe, długie zastępuje krótkie, smutek – radość etc. Po szaleńczej gonitwie w dół do PK umieszczonego przy ruinach, ulatuje ze mnie powietrze. Dzięki adrenalinie wywołanej pojawiającym się za nami ogonem, z rozpędu docieram pod punkt. Wpadam w lekką panikę, przez co nie mogę zlokalizować tego cholernego lampionu. Tutaj na wysokości zadania staje Marcin. Na zimno analizuje mapkę dołączoną do opisu PK. Okazuje się, że jesteśmy nie przy tej powierzchni leśnej. Dwieście metrów dalej podbijamy karty. I jest kryzys. Na dobre. Ledwo przebieram nogami. Staram się biec, ale trucht przeplatany marszem, to wszystko, na co mnie w tej chwili stać. Przed nami wieś. Marcin wychodzi z propozycją, że może znajdziemy sklep i podładujemy baterię dużą dawką coli. Przystaję na to. Pamiętam jak na Izerskiej kilka łyków coli przywróciło mnie do świata żywych. Z tymi kryzysami u mnie jest tak, że szybko przychodzą i zazwyczaj szybko odchodzą. Fakt, że bywają te uporczywe, z którymi …